Moja przygoda z teatrem zaczęła się w tym samym roku, co Iwona trafiła do teatru. Pojechaliśmy na wycieczkę do Budapesztu i potem mi się spodobało. Z racji, że moja mama była w teatrze troszeczkę przez scenografię i zawsze przychodziła po jakieś rekwizyty do mnie, żebym jej coś pomogła i po tej wycieczce zdecydowałam, że chcę być członkiem teatru.
Kiedy byłam mała, to bardzo często wpajałam się w rolę dorosłej pani domu i często organizowałam dom i myślę, że w tej przygodzie z teatrem, to bardzo mi się to przydało: organizowanie jakichś wystrojów, czy rekwizytów.
Moje największe marzenie… nie wiem, czy mam jakieś wielkie marzenia, ale raczej nie… Raczej mam takie przyziemne marzenia, żeby wszyscy byli zdrowi i żeby był spokój i dobrze było na świecie.
Naumiony to dla mnie jest taka rodzina. Traktuję Naumiony jak drugą rodzinę.
W teatrze najbardziej lubię atmosferę, nieprzewidywalność aktorów i całej grupy i naszej reżyserki. (śmiech) Wszystko lubię.