Bronisława Porembska

Moja przygoda z teatrem zaczęła się bardzo wcześnie, bo ja byłam jedną z założycieli tego teatru. To było w 2004 roku. 

Kiedy byłam małato bardzo się lubiłam bawić kotkami. Zamiast lalek to miałam same kotki… żywe koty. 

Moje największe marzenie to było to, co mi się kiedyś podobało robić najbardziej. Bo mi się bardzo podobało być fryzjerem. Ale moja starsza siostra była fryzjerką i mama powiedziała: „dwie fryzjerki w domu to za dużo”, no i poszłam na co innego… na maszyno-pisarstwo.

A teraz marzenie, to spokój, bardzo dużo spokoju, bo to już jest ten wiek, że potrzebuję jakiegoś takiego spokoju, jakiejś porady i dobrego słowa. Więcej czasu dla siebie. Wyjazdy mi się bardzo podobają, na przykład do ogrodów zoologicznych, czy palmiarni… bo lubię ogrody bardzo! W swoim ogródku też mam sporo kwiatków posadzonych. Jest na co popatrzeć. 

Naumiony dla mnie to kiedyś była praca, ale teraz to dla mnie jest rozrywka. Bo wcześniej to żeśmy się musieli starać o wszystko sami, a teraz jest nasza reżyserka i więcej ludzi, którzy się starają o to wszystko, co potrzeba do teatru. Teraz to jest fajnie, jest luz! Bardzo mi się podoba, bo i spotykamy się z koleżankami i z kolegami. Jeszcze nasze dzieci grają. To taki rodzinny teatr. Do tej pory jest mi bardzo przyjemnie i działam i jestem! 

W teatrze najbardziej lubię komedie! Bo ja już teraz gram za babcię i mi się to bardzo podoba. Bo ja jestem prawdziwą babcią. I właśnie takie role mi się podobają i jeszcze żeby były takie śmieszne, a nie takie płaczące… bo szkoda życia na płacz!